czwartek, 19 grudnia 2019

Rozdział 2 - Różany Anioł

 

Siedział w fotelu zawinięty w koc. Próbował czytać. Nieszczególnie mu to wychodziło. Obraz rozmazywał się i wyostrzał. W końcu stracił cierpliwość. Minęło trochę czasu, od kiedy miał książkę w ręku. Ostatnio były to raczej bajki, kilka lat temu. Teraz pani Anthea przynosiła mu gazety. Pomagała mu. Przyzwyczajała z powrotem do świata. Po ucieczcie stracił znowu siły. Był zesztywniały, miał problemy z prostymi na pozór czynnościami. Teraz było coraz lepiej, ale wciąż nie mógł nic przeczytać. Moc zaśmiała się w nim. Tak. To ewidentnie jej sprawka. Nie cierpiała liter.
 
***
 
Sycylia otworzyła oczy. Coś jej się śniło, ale nie była pewna co. Zamknęła je, przetarła i otworzyła ponownie. Nie lubiła wstawać. Spojrzała na zegarek. Hę? Już po śniadaniu? Przez chwilę patrzyła na godzinę, nie będąc pewna, co widzi. Przekrzywiła głowę i odetchnęła z ulgą. Obudziła się za wcześnie. Spojrzała na swoją współlokatorkę. Spała odwrócona do ściany. Włosy miała związane w koczek. Musiała wstawać w nocy.
 
Ciemnowłosa ziewnęła i także odwróciła się przodem do ściany. Zamknęła oczy. Może jeszcze złapie swój sen?
 
***
 
Środa. Pierwszy tydzień leciał do tej pory spokojnie, jednak burzowe chmury, które zawisły nad Kadic poprzedniego wieczoru, zwiastowały, że sielanka niedługo się skończy. Mimo niepogody było dosyć ciepło. Jim, nauczyciel w-fu, wygonił zatem klasę na dwór, na odnowione w wakacje boisko. Kazał im przebiec kilka kółek, a potem stanąć w szeregu. Zapomniał sprawdzić obecności na początku lekcji, zatem teraz wykrzykiwał nazwiska z ławeczki, na której oparł wielki dziennik. Zdawało się, że trzyma go pierwszy raz, podobnie jak długopis.
 
– Ha! – wykrzyknął. – Gotowe.
 
Wstał, zostawiając dziennik i podszedł do uczniów.
 
– To nasze pierwsze spotkanie w tym roku szkolnym, zatem chciałbym poruszyć kilka... Tych, no... Kwestii. Po pierwsze – zaczął – nie będę tolerował ucieczek. Zrozumiano? Dowiem się, jeśli chociaż pomyślicie, żeby opuścić lekcję. Dotyczy to także pana, Della Robia! Po drugie – pokazał trzy palce. – nie toleruję nieprzygotowań. Żadnych wymówek! Przyjmę tylko zwolnienie lekarskie. Znaczy no, od pielęgniarki. Po trzecie – tym razem nie wykonał żadnych nadprogramowych gestów – zostaniecie podzieleni. Są te... Nowe przepisy, ze względu na które nie możecie wszyscy ćwiczyć razem. Uważam je za bezsensowne, jednak szanowny nasz pan dyrektor zatrudnił jakiegoś młodzika. Przyjedzie w poniedziałek. Do tej pory was podzielę.
 
Ktoś podniósł rękę i, nie czekając na reakcję Jima, odezwał się.
 
– Czy możemy sami wybrać swoje grupy?
 
– Ha! Chyba żartujesz. Zostaniecie podzieleni przeze mnie i TYLKO przeze mnie. Jak ja was znam, darmozjady, dobralibyście się, żeby gadać, a nie ćwiczyć. Gdy byłem w lotnictwie, tacy jak wy myli nam maszyny!
 
– Byłeś pilotem? – zapytał niski blondyn z fioletową plamą na włosach.
 
– Tak, ale wolałbym o tym nie mówić. Dobra. Do dwóch odlicz! Gramy w nogę!
 
***
 
Sycylia oberwała. Któryś z chłopaków kopnął piłkę tak mocno, że aż się przewróciła. Na chwilę pociemniało jej w oczach. Jim zagwizdał, by uczniowie przerwali grę, choć zrobili to bez jego nakazu. Podszedł do dziewczyny i pomógł jej usiąść.

 
– Tak się kończy brak właściwej rozgrzewki. Stones, zaprowadź ją do pielęgniarki.

– Nic mi nie jest – odparła Sycylia. Widziała już normalnie i była pewna, że nic wielkiego się nie stało. Przecież to tylko piłka. Zostanie najwyżej siniak.

– Tak, tak, wielu tak mówiło – zaczął Jim, gdy jedna z dziewcząt pomogła Sycylii wstać.

Ciemnowłosa przyjrzała się jej. Miała całkiem różowe włosy i zielone oczy. Z twarzy była trochę podobna do Atilei, co w sumie wydało się jej zabawne. Dziewczyna odprowadziła ją z boiska. Mimo wszystko Sycylia nie protestowała. Gdy wchodziły do budynku trochę zakręciło jej się w głowie, jednak nie dała tego po sobie poznać. Doszły do gabinetu. Aelita zostawiła ją na krzesełku, na korytarzu i pociągnęła za klamkę. Drzwi nie ustąpiły.

– Nie ma jej? – zdziwiła się. – Trudno. Poczekamy.

– Nic mi nie jest – powtórzyła czarnowłosa. – Odpocznę chwilę i wrócę na lekcję. 

– Może jednak? Obejrzy cię tylko. Nie ma się czego bać – zaśmiała się. Sycylia pokręciła głową.

– Jeśli wróci, zanim odpocznę, to mnie obejrzy. Jeśli nie, to wracam.

– No dobrze... – uznała niepewnie różowowłosa. Wyglądało na to, że trochę martwiła się o nową koleżankę.

– Możesz iść.

– Poczekam z tobą.

– Nie trzeba – uśmiechnęła się Sycylia. Tak, uśmiech zawsze pomagał. Aelita bez słowa pokiwała głową i odeszła. Nieźle.

A e li ta... Chodziło po głowie Sycylii. Nawet ma podobne imię do Atilei. Czy nie odwrotne? A e li ta... A ti le a... Może. Pomasowała delikatnie miejsce, w które trafiła piłka.

***

Sycylia patrzyła na tablicę, starając się cokolwiek zrozumieć. Była trzecia lekcja. Matematyka. Czuła pulsujący ból w głowie. Trudno powiedzieć, czy przez dzisiejsze zdarzenie, czy może przez kolejną noc zarwaną nad książką. Zastanawiała się, czy nie powinna teraz pójść do pielęgniarki. Ale co jej powie? Nie było Pani pięć minut, więc postanowiłam wrócić na lekcję? Zadzwonił dzwonek. Westchnęła. Powoli spakowała się, obserwując zdziwiona nauczycielkę. Tak oddała się tłumaczeniu, że nie zwróciła uwagi na godzinę.

– Wszystko w porządku – odezwała się nad jej głową Aelita. Sycylia spojrzała na nią, chowając ostatnią rzecz do plecaka.

– Ta. Po prostu nic z tego nie rozumiem – zaśmiała się, wskazując na tablicę.

– Może ci pomogę? – zaproponowała.

– Czemu nie? Po lekcjach? – zapytała. Aelita kiwnęła głową. – W porządku. Teraz biologia, tak?

– Najpierw chemia.

Wyszły z klasy. Sycylia po raz kolejny rozważyła pójście do pielęgniarki. W tym czasie doszły pod klasę i, nim się zdecydowała, zadzwonił dzwonek. Lubiła chemię. Pójdzie później.

Obie lekcje minęły szybko. Najpierw jedna, potem druga. Zaczęła się długa przerwa obiadowa. Godzinna. Sycylia pożegnała się z Aelitą i skierowała się w stronę internatu. Nie była głodna. Wolała poleżeć. Co prawda uczniom nie wolno było przebywać w budynku podczas zajęć, ale Jim powinien zrozumieć, jaka jest sytuacja. Wystarczyło by, że powie, że boli ją głowa i by jej nie ruszył. Raczej. Zresztą nie wyglądał na surowego nauczyciela. Może nawet puściłby ją bez słowa.

Bez przeszkód dotarła do pokoju, nikogo nie spotykając po drodze. Położyła się na łóżku, głęboko wzdychając i chwilę leżała z zamkniętymi oczami. Po chwili sięgnęła do szuflady w szafce nocnej po lusterko i przejrzała się w nim. Czego się spodziewała? Sińca? Za wcześnie... Chyba. Odłożyła lusterko i ponownie zamknęła oczy. Zdawało jej się, że tylko na chwilę, jednak coś pociągnęło ją w stronę snu... Tego samego co wcześniej? Dlaczego i tym razem nie mogła go zapamiętać?!

***

Pani Anthea przyniosła mu świeże bułki i teraz pokazywała, jak je kroić. Wcześniej nigdy tego nie robił. Moc protestowała, że się pokaleczy.

Sama to przecież robisz... Chciał powiedzieć. Odpuściła, czując jego irytację. Mimo to co jakiś czas widział pomarańczowe błyski, gdy nóż niebezpiecznie zbliżał się do jego palców.

Może sama je krój, jeśli tak się boisz – syknął w końcu. Jego ręce na moment zamarły, a potem wróciły do poprzedniej czynności. Moc rzeczywiście sama zaczęła rozkrajać bułki, jednocześnie upewniając się, że chłopak cokolwiek z tego chłonie.

Mówiłeś coś, Jean? zapytała Anthea.

Nie, nie odparł. ~Nie do ciebie...~ dodał w myślach

***

Sycylię obudziło delikatne szarpnięcie za ramię. Przez moment nic nie widziała. Po chwili jednak zorientowała się, że nie jest aż tak ciemno. Było szaro, ale nie wyglądało na to, by była noc. Za oknem błysnęło, co rozbudziło dziewczynę zupełnie. Poderwała się z łóżka. Zaraz jednak znowu na nie opadła, bo tym razem przed oczami zrobiło jej się ewidentnie czarno.

– O nie. To przez tę piłkę? – usłyszała głos Atilei. – Od rana wyglądałaś tak blado. A teraz jeszcze straciłaś przytomność...

– Nic mi nie jest – Sycylia pomachała ręką przed jej twarzą. Z powrotem usiadła. Teraz grzmot rozległ się dużo dalej. – Musiałam zasnąć. Już po lekcjach? – uświadomiła sobie naglę.

– Tak... Jest przed kolacją. Martwiłam się, gdzie jesteś.

– Dzięki.

– Na pewno nic ci nie jest? O lekcje się nie martw – zmieniła temat jak na komendę.– Mówiłyśmy z Aelitą, że miałaś wypadek na w-fie. Jim to potwierdził, słyszałam, jak rozmawiał z nauczycielami.

– Nie byłam u pielęgniarki. Dowiedzą się.

– Nie było jej dzisiaj, nie wiesz? – zdziwiła się Atilea. – Podobno musiała jechać naglę do matki.

Kolejny grzmot rozległ się bardzo blisko. Atilea spojrzała na okno i podeszła do niego. Przekręciła klamkę. Sycylia nie zwróciła uwagę, że nie zamknęły go do końca... Nie zwróciła nawet uwagi, że je otwierały.

– Zjemy coś, pokażesz się Jimowi – zaczęła naglę Atilea. – Powinno być w porządku. Dam ci przepisać notatki, ale to jak wróci światło. Chyba, że masz lampkę na baterie.

– Tylko latarkę. Mogę spróbować ją jakoś zamontować.

– Mogę ci pomóc – zaproponowała ochoczo dziewczyna. Potem jakby znowu się przestawiła. – Na pewno nic ci nie jest?

– Na pewno. Czuję się całkiem dobrze – odparła Sycylia, uśmiechając się. Rzeczywiście, głowa już jej nie bolała.

– To dobrze. Chodź – podała jej rękę, żeby pomóc wstać.

Dziwna dziewczyna... Pomyślała Sycylia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz