czwartek, 5 grudnia 2019

Rozdział 1 - Przybycie Damy

W pustce było cicho jak zwykle. Normalnie było też pusto, ale od kilku dni w oddali było widać zbiorowisko jasnych kul różnych rozmiarów. W tej chwili zdawały się przygasać, jakby istota, która była w nich zawarta, spała. Ta druga, mniejsza, nie była pewna, czy to w ogóle możliwe. Ona nie była w stanie spać. Nie umiała się wyłączyć nawet na chwilę. Odwróciła się w drugą stronę, starając się nie zazdrościć. Głupie uczucie.

***

Pociąg zatrzymał się przy pełnym ludzi peronie. Sycylia wysiadła jako jedna z pierwszych, ciągnąc za sobą niewielką walizkę. Jak najszybciej ustawiła się z boku, by nie przeszkadzać. Jej sąsiadka wygramoliła się z wagonu dopiero po kilku minutach. Miała o wiele większy bagaż. Dwie duże walizy. Podeszła do Sycylii i uśmiechnęła się.
— Wypatruj samochodu Jean Pierra, jak już będziesz na parkingu. Zaraz do was dołączę. Weźmiesz jeszcze jedną walizkę?
— Mogę — odparła dziewczyna i wyciągnęła rękę po uchwyt tej większej.
— Tą mniejszą. Nie chcę, żebyś skrzywiła sobie kręgosłup — kobieta zaśmiała się cicho i podała bagaż Sycylii.
— Dobrze.
Ciemnowłosa chwyciła brązową rączkę walizki i skierowała się w stronę parkingu. Samochód Jean Pierra stał dosyć blisko. Mężczyzna wyszedł na powitanie Sycylii i pomógł jej zapakować walizki. Wsiedli do pachnącego fabryką samochodu. Sąsiadka przyszła po kilku minutach. Kazała Sycylii przejść do przodu, a sama rozłożyła się ze zwoją walizką na tylnym siedzeniu. Jean Pierre ruszył.
— Co za dzień — narzekała kobieta. — Pociąg się spóźnił, okropny upał i jeszcze nie udało mi się nic załatwić.
— Pani Willson nie przyszła? — zdziwił się kierowca.
— Przyszła. Żeby odmówić. Ma szczęście, że nie wykonałam jeszcze zamówienia.
— Mówi się trudno. A czy... — zawahał się. — Profesor dzwonił?
— Nie. Za to podobne zlecenie otrzymałam od Mary.
— Bardzo podobne?
— Wręcz takie same. Może mniej szczegółów, ale chodzi o to samo. Nie zdziwiłabym się, gdyby zaczęli się przekrzykiwać, kto da więcej.
— Aż tak im zależy?
— Na to wygląda. Przyjmę oba zamówienia. Może być problem z wysyłką, ale myślę, że będą zadowoleni.
— Dasz radę.
— Mam nadzieję. A. Zapomniałam — wyjęła telefon i podała go Sycylii. — Zadzwoń do ojca, że jesteśmy.
— Dobrze  — wzięła urządzenie. Wybrała numer i przyłożyła je do ucha. Po kilku sygnałach  odrzuciło połączenie. — Pewnie jeszcze śpi — powiedziała, oddając telefon.
— Spróbujesz później.

Po kilkunastu minutach zatrzymali się pod bramą szkoły. Jean Pierre wysiadł, wziął od żony walizki. Sycylia wysiadła ze swoją. Cała trójka skierowała się do środka. Przeszli przez przestronny dziedziniec, prosto do budynku, w którym mieścił się gabinet dyrektora i inne pomieszczenia administracyjne. Jean Pierre przywitał się z sekretarką, wziął klucz do pokoju Sycylii i dał jej go. Potem rozeszli się w swoje strony. Sycylia do internatu; małżeństwo do kwater nauczycieli, które w tym roku odnowiono po kilku latach nieużytkowania.
Dziewczyna dotarła do pokoju. Otworzyła drzwi i rozejrzała się po nim. Niewielki, dwuosobowy. Szafa, biurko, dwa łóżka. Sycylia była ciekawa, kim będzie jej współlokatorka, o ile zostanie jej przydzielona. Tymczasowo odłożyła walizkę, przebrała się w świeże ciuchy i położyła się, chcąc odpocząć.



***

Kula podpłynęła bliżej zbiorowiska. Była ciekawa, czy uda jej się porozmawiać, choć tak na prawdę nie miała o czym. Mogła zapytać o to, co widziała wcześniej, ale w zasadzie istota mogła tego nawet nie zauważyć. Była pewnie zajęta czymś w innym świecie.
— Możemy porozmawiać? — zapytała mała kula. Chwila ciszy.
— Oczywiście, Waldo — odparła uprzejmie istota. — Co się stało?
Franc Hopper odetchnął z ulgą na tyle, na ile pozwalał mu cyfrowy niebyt. Mogli porozmawiać.

***

Wieczorem Sycylia postanowiła rozejrzeć się trochę po otaczającym szkołę parku. Była ładna pogoda, więc nie chodziła tam sama. Co chwilę wpadała na grupki i pojedynczych uczniów, starających się zaczerpnąć jeszcze trochę luzu przed końcem wakacji. W sumie nie było tu wiele do oglądania. Kilka razy wpadła na stare wejścia do ścieków, może nawet na to samo - nie była pewna. W końcu dotarła do ogrodzenia i idąc wzdłuż, trafiła z powrotem do szkoły. Postanowiła podejść do tablicy ogłoszeń i jeszcze raz przyjrzeć się planowi dnia. Nie chciała spóźnić się na apel. Potem zresztą miała jechać po kilka książek, które ojciec zamówił wcześniej w pobliskiej księgarni.
Sycylia źle czuła się z myślą, że zobaczy ojca dopiero na święta. W ogóle nie podobał jej się pomysł przeniesienia do Kadic. Dobrze było jej w poprzedniej szkole, jednak ojciec coraz częściej musiał wyjeżdżać i, mimo, że nie była już dzieckiem, uznał, że lepiej będzie nie zostawiać jej samej. Pani Delmas zaproponowała Kadic trafiło więc na Kadic.
Dziewczyna podeszła do Tablicy i przez moment wpatrywała się w tekst. Apel na godzinę dziewiątą. Wcześniej śniadanie o siódmej, potem obiad po czternastej. Kolacja o osiemnastej. Normalnie. Lekcje na kilka następnych dni... Miała je zapisane. Musiała tylko znaleźć swoje notatki. Zresztą wystarczyło, że zapamięta kogoś z klasy i pójdzie za nim rano. Nic trudnego.
Ziewnęła. Zawsze, kiedy spała w ciągu dnia czuła się senna. Do kolacji zostało jej jeszcze pół godziny, więc postanowiła wrócić do pokoju i trochę poleżeć. Przeszła przez kolorowe korytarze, starając się nie wchodzić z nikim w kontakt i weszła do pokoju. Zapomniała, że zamknęła drzwi, więc pociągnęła za klamkę. Już miała cofnąć rękę, jednak, ku jej zdziwieniu, bez problemu otworzyła.
 — O. Hej! —  powiedziała, widząc swoją nową współlokatorkę. Tak na prawdę przez chwilę chciałą się wycofać... Ale przecież widziała swoje rzeczy.
— Hej — przywitała się dziewczyna, podnosząc się z łóżka. Sycylia przyjrzała się jej.
Współlokatorka miała jaśniutkie blond włosy o różowych końcach i jasne - o nierozpoznawalnym z tej odległości kolorze - oczy. Była ubrana w lekkie ciuchy dobrej jakości, bez żadnych wzorów czy udziwnień. Zwykły T-shirt, spódnica i ciemne rajtuzy.
— Atilea — podała rękę z uśmiechem. Był dziwny. Wyglądało na to, że zmusza się do przyjaznego zachowania wobec obcej osoby. To aż takie trudne?
— Sycylia — odparła ciemnowłosa.
— Chodzimy do tej samej klasy, prawda? Dziwne by było, gdyby nie...
— Chyba tak — zgodziła się niepewnie. — To by było dziwne.
— Nie wiesz może, o której są posiłki?
— Kolacja jest za niecałe pół godziny. Nie dostałaś spisu?
— Zgubiłam go — odpowiedziała dziewczyna. Miała taki delikatny, wysoki głosik. Trochę denerwujący, ale słodki. — Czy... Mogłybyśmy umówić się w sprawie podziału szafy? Zanim jeszcze pójdziemy jeść?
— Nie ma sprawy. Założyłam, że po prostu weźmiemy po połowie. 
— Nie ma równej ilości półek — dziewczyna wyglądała na zmieszaną. Sycylia zaśmiała się.
— Pięć półek, wieszaki i dwie szuflady. Po dwie półki na ubrania. W części na wieszaki jest podłoga, więc można uznać ją za półkę na buty. Każda z nas ma zatem jedną półkę na buty. No i szuflady, na bieliznę, czy inne drobiazgi. Z tego co widziałam są dosyć duże.
— Brzmi logicznie.
Sycylia znowu się uśmiechnęła.
— Jeszcze masz jakieś pytania?
— Nie. Na razie nie — odparła Atilea odwracając wzrok. Usiadła z powrotem na łóżko i przymknęła oczy.
~ Pewnie też jest zmęczona ~ pomyślała Sycylia, także siadając. Wzięła do ręki książkę, którą wcześniej wypakowała na łóżko. Przejrzała kilka stron, jednak nie mogła się powstrzymać od spoglądania na współlokatorkę. Siedziała, patrzyła w ścianę. Była zupełnie nieobecna. Sycylia miała wrażenie, że może zacząć śpiewać, a ona nawet się nie zorientuje. Pozwoliła jednak sobie nie testować tej teorii.

***

— Nad czym pracujesz? — zapytał Hopper. Kule nie odpowiedziały. Zirytowało go to. Rozmawiali przez kilka godzin jak przyjaciele... A nie odpowiedział na taką rzecz! — Nie będę cię przecież zatrzymywał. Chcę tylko wiedzieć.
— Jak skończę, Waldo. Poczekaj jeszcze— odparła istota.
— Ile?
Kule przez chwilę milczały. Hopperowi wydawało się, że przygasły... Znowu.
— Może tydzień, może dwa. Trudno mi powiedzieć. Muszę...
— Co?
— Poczekaj chwilę. Muszę zrobić coś ważnego...
Kule drastycznie przygasły, także Hopper poważnie się przestraszył. Nie spodziewał się, że istota będzie robiła coś, co aż tak ją zajmie... Chociaż właściwie, od czego zależało to, że przygasła? Nie mogła drzemać, skoro coś robiła. Skupiała się zatem, czy może oszczędzała energię? A może zużywała ją do czegoś? Dziwne, naprawdę dziwne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz